0
Gaszpar 27 grudnia 2012 12:32
Chciałbym przedstawić relację z wyprawy lotniczej na Gran Canarię z września tego roku. Był to tygodniowy wyjazd wakacyjny na, którym mieliśmy odpocząć po ciężkim roku na uczelni i nie tylko. W skrócie trasa wyglądała tak WMI-BCN-LPA 7 dni zwiedzania i leniuchowania i powrót LPA-BCN-BGY-WMI. 1 odcinek WIZZAIRem 4 loty Ryanair. No to do dzieła.

Długo nie mogliśmy się zdecydować czy jedziemy wypocząć w te wakacje czy też nie? Przekonywanie dziewczyny szło ciężko ale ostatecznie na początku sierpnia zapadła decyzja- lecimy. Połączenie w głowie miałem już od dawna więc pozostało tylko kupić bilety. Za osobę wyszło około 320zł co uważam za dobrą cenę biorąc pod uwagę zakup z miesięcznym wyprzedzeniem i trwający jeszcze sezon urlopowy.

Wyprawę zaczynamy 13 września nad ranem a w zasadzie to może jeszcze w nocy w podwarszawskich Markach. Samolot do Barcelony mamy o 6.05 ale trzeba jeszcze podskoczyć po znajomych na Bielany. Tak więc 3.45 Marki, 4.15 Bielany, w Modlinie jesteśmy około 4.45, dziękujemy i żegnamy się z moim tatą, który wstał o tak barbarzyńskiej porze i odwiózł nas do Modlina. Na lotnisku dość sennie i spokojnie. Odprawiliśmy się w Internecie, bagaży nie nadawaliśmy więc skierowaliśmy się od razu do security. Tam wszystko poszło dosyć szybko i sprawnie co było dla mnie miłym zaskoczeniem gdyż czytałem wcześniej o czepialskiej ochronie. Gdy stawaliśmy w kolejce przed nami nie było za wiele osób ale kiedy po przejściu kontroli odwróciłem się to zobaczyłem, że ogonek nabrał rozmiarów ale tragedii nie było. Nas obsłużono szybko, sprawnie i miło. Pokręciliśmy się chwilę po terminalu i trzeba był podejść pod bramkę gdyż zaczynał się boarding. Pani z handlingu nie bardzo spodobały się nasze plecaki i porosiła o wsadzenie ich do koszyka. Było z tym trochę problemów bo wszedł 1 z 3 wziętych na pomiary plecaków, na marginesie dodam tylko, że mój nie wzbudził podejrzeń, kumpla zmieścił się bez problemów a naszych dziewczyn… cóż były trochę za duże ale ostatecznie Pani przymknęła oko, za co serdecznie dziękujemy i powiedziała, żebyśmy uciekali. Więc udaliśmy się postać chwilę (ok. 10min) w mżawce na płytę przed samolot. Z tymi koszykami na bagaże w WIZZie i Ryanairze była dosyć ciekawa sprawa, kto latał trochę LCC to orientował się, że maksymalne wymiary bagaży był takie same ale koszyk Ryanaira jednak był nieco większy i przyjaźniejszy niskobudżetowym turystom. Nasze plecaki Tuany 55 Campusa do Ryanirowego kosza wchodziły bez problemu ale do WIZZAIRowego trzeba się było trochę pomęczyć.
Wsiadamy do Airbusa 320 (HA-LWA). Myślę, że LF ok. 80-85% nie było zbyt wiele wolnych miejsc ale dokładnie nie liczyłem. Zajęliśmy miejsca z tyłu samolotu (moje to 28E). Planowo powinniśmy odlecieć 6.05, ze stanowiska ruszyliśmy 6.16 a wystartowaliśmy o 6.24. Kapitanem na tym rejsie był Pan Marcin Taworski. Załoga bardzo sympatyczna i uśmiechnięta. Zabawną sytuacją dla mnie było to, że Panie z tyłu przez dłuższą część trasy gdy nie prowadziły serwisu plotkowały o sytuacji w bazie a że nie robiły tego cicho to można było się paru ciekawych rzeczy dowiedzieć. Nie jedną z ich koleżanek i kolegów chyba swędziały uszy tego dnia J. Lot standardowy bez ciekawostek.

Image
Jeziorko na trasie

Image
Lotnisko.

Image
Długa prosta do BCN

Na EL Prat lądujemy 9.13. Czekając na wyjście, jeszcze na swoich miejscach „podziwialiśmy” spektakl pt. „latające walizki” w wykonaniu hiszpańskiej obsługi. Kto miał cokolwiek podatnego na uszkodzenia w bagażu rejestrowanym nie powinien na to patrzeć J.
Nasz następny lot BCN-LPA zaplanowany był dopiero na 21.15 więc udajemy się na zwiedzanie do miasta. Dla mnie i dla dziewczyny była to druga wizyta w Barcelonie dla znajomych pierwsza więc postanowiliśmy pokazać im najważniejsze atrakcje w . Kupiliśmy po bilecie T-10 na parę i udaliśmy się na pociąg do miasta. W kilkanaście minut byliśmy na dworcu Sants gdzie w skrytkach zostawiliśmy bagaże. Myślę, że to miejsce godne polecenia. Bardzo bezpieczne, żeby zostawić bagaż nie martwiąc się o jego losy. Każdy pakunek jest prześwietlany przez ochronę, cały czas na miejscu siedzi ochroniarz. Koszt dużej szafki 4,2E (pomieściła nasze 4 plecaki). Wyruszamy w miasto czas na zwiedzanie:

Image
Casa Batllo

Image

La Pedrera
Image

Sagrada Familia

Image


Łuk triumfalny
Image

Na koniec zwiedznia poszliśmy na jedzenie. Posiedzieliśmy chwilę w okolicach kolumny Kolumba, wypilismy po Estrelli i trzeba było wracać po bagaże i na lotnisko.
Wróciliśmy na El Prat około 19.30. Szybko przeszliśmy security i udaliśmy się pod bramkę. Boarding szybki i sprawny. Panie z handlingu chodziły z postrachem niskokosztowych turystów – kartonem na bagaż podręczny Ryanaira,

Image

Nielubiane kartony Ryanaira.

jednak pasażerowie, których bagaże nie zmieściły się do kartonu mieli drugą szansę – tradycyjny koszyk. Większość bez problemów się mieściła w jednym bądź drugim. Tym razem nasze plecaki nie wzbudziły podejrzeń i nie musieliśmy ich zdejmować z pleców do żadnych pomiarów.
Na pokładzie Ryanaairowego Boeinga jedną Stewką była Polka, jednak imienia nie pamiętam. Na początku chwilę porozmawialiśmy po polsku. Puschback 21.07 start 21.22 na pokładzie 137 osób. Ten lot praktycznie cały przespaliśmy, po zarwanej nocy i całym dniu na nogach w Barcelonie smacznie drzemaliśmy do samego podejścia na Gran Canarię. Lądowanie 15 min przed czasem w stosunku do planowanej godziny – 23.31.Po wylądowaniu udaliśmy się po zamówiony samochód do biura firmy Cicar (godna polecenia) skąd odebraliśmy kluczyki do naszej Corsy i udaliśmy się do hotelu. Nocleg zarezerwowaliśmy w Palya del Ingles. Bungalow w ośrodku Parquemar. 2 sypialnie, 2 łazienki salon z kuchnią kawałek ogródka przed domkiem. Za dobę na osobę wychodziło 10E !!Taniej niż nad Bałtykiem. Rewelacja!

Image

Image


Dzień drugi upłyną leniwie.

W południe wybraliśmy się na zakupy a po południu na plażę

Image

Playa del Ingles

Image

Wydmy

Dzień trzeci.

Po wczesnym śniadaniu udaliśmy się na wycieczkę. Szybka wizyta na stacji benzynowej(szkoda, że w Polsce też nie ma takich ceny) i ruszamy na zachód od Maspalomas. Przeczytaliśmy w przewodnikach, że warte odwiedzenia są „dzikie”, mało popularne w śród turystów plaże na zachód od Puerto de Mogan. Chcieliśmy jedną z takich odwiedzić, wybór padł na Playa de Tassarte. Po drodze mieliśmy zwiedzić Puerto Rico, Puerto de Mogan i Mogan. Zjeżdżając w Puerto Rico z autostrady naszym oczom ukazał się taki widok.

Image

Image

Playa de Amadores

Decyzja była szybka i jednoznaczna: przystanek na kąpiel. Playa de Amadores tak nam się spodobała, że przyjechaliśmy tam jeszcze kilka razy w ciągu naszego pobytu.
Po plażowaniu ruszamy dalej. Następny przystanek to Puerto de Mogan- malownicze miasteczko portowe.

Image

Image

Image

Image


Pospacerowaliśmy po uliczkach, wypiliśmy zimne piwko i w drogę. W takich chwilach jako kierowca bardzo doceniałem kanaryjski limit alkoholu we krwi- 0,8 promila .
W Mogan zrobiliśmy przystanek na jedzenie. Zjedliśmy tradycyjne kanaryjskie dania. Zupę, której nazwy nie pamiętam i Papas arugadas.
W drodze między Mogan a plażą Tasarte na odludziu w górach stoi coś takiego

Image

Stragan z owocami i koktajlami.

Wybór Playa de Tasarte okazał się wyśmienity. Fantastyczne, malownicze miejsce z ekstra falami. Jednym minusem był zapach z plantacji bananowców znajdujących się tuż obok ale wiało od morza więc nie było tak źle.

Image

Ostatnie kilkaset metrów trzeba dojechać szutrową drogą. Trzeba było uważać żeby nic nie uszkodzić w samochodzie bo ubezpieczenie z wypożyczalni nie obejmowało zdarzeń an drogach nie asfaltowych.

Image

Playa de Tassarte

Image

Image

Przy plaży był pensjonat i pole namiotowe

Image

Fale były i większe

W drodze powrotnej planowana zmiana kierowcy, jednak konieczność wspinania się z poziomu morza na ok. 1000m na krętych i wąskich uliczkach i przypalenie sprzęgła spowodowało rezygnację drugiego kierowcy i mój powrót na lewy, przedni fotel. Tam czułem się zdecydowanie lepiej niż na prawym fotelu. Na dodatek coś zaczęło nam stukać i pukać przy zmianie biegów w skrzyni i był lekki niepokój czy dojedziemy do hotelu ale ostatecznie się udało.

Dzień czwarty.

Dzień przeznaczony na plażowanie. Rano wizyta w biurze CICAR w sprawie samochodu, trochę problemów z komunikacją bo mimo, że Pan z obsługi był bardzo miły i pomocny to jednak angielski nie był jego najmocniejszą stroną. Wymiana samochodu i dostajemy lepszą Corsę od tej, którą zamawialiśmy z mocniejszym silnikiem w tej samej cenie. Jesteśmy bardzo zadowolenie, że odbyło się bez problemów. Plażujemy dzisiaj w Maspalomas nie daleko latarni.

Dzień piąty

Ambitne plany na wycieczkę, zwiedzanie północnej części wyspy.
Teror. Malownicze miasteczko godne uwagi. W kościele obraz Matki Boskiej Sosnowej, która ma tytuł najprawdziwszego generała hiszpańskiej armii dla mnie jako syna oficera WP to niezła ciekawostka

Image

Teror

Image

Rynek przed kościołem z pięknym drzewem laurowym

Image

A oto i Generał hiszpańskiej armii

Z Teroru jedziemy do Arucas. Odwiedzamy katedrę , starówkę, park i fabrykę rumu- Arehucas!!

Image

Kosćiół zwany katedrą.

Image

Fabryka rumu

Image

Image

Trochę tego tam zgromadzili

Zwiedzanie z angielskojęzycznym przewodnikiem jest darmowe i kończy się degustacją wszystkich rodzajów rumów produkowanych na miejscu. W takich chwilach bycie kierowcą bardzo boli nawet na Kanarach. Moje próbowanie oznaczało bardziej namoczenie języka i poczucie smaków ale trójkaj moich pasażerów wyszła z fabryki w szampańskich nastrojach. Przed wyjściem wizyta fabrycznym sklepie i drobne zakupy, dylemat nad wyborem smaku i już wiemy co pijemy wieczorem do gry w Scrable. Jedziemy na wzgórze za miasto. Trafić nie było łatwo ale pomógł nam pewien kurier, który podprowadził nas swoim skuterem na właściwą drogę.

Image

Widok ze wzgórza na Las Palmas.

Następnie kierujemy się na Firgas ładne miasteczko słynące z produkcji wody mineralnej. Godne uwagi są ławki z malowanymi płytkami na których są różne miasta z Gran Canarii.
Z Firgas kierujemy się na Las Palmas. Zaparkowanie w okolicach starówki to naprawdę wyzwanie. W planach zwiedzanie starówki i
katedry ale ta niestety zamknięta.
Pospacerowaliśmy trochę i trzeba było wracać bo byliśmy naprawdę zmęczeni.


Image

Katedra w Las Palmas


Image

Starówka


W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na zakupy w Alcampo (Auchan) i trzeba przyznać, ze następnym razem wizytę na kanarach zaczniemy od wycieczki do dużego marketu a nie mniejszych marketów na miejscu (Merkadona) bo jest sporo taniej a i za niewielkie pieniądze można kupić np. parasol na plażę.

Dzień szósty:

Plażowanie na Playa de Amadores a popołudniu u „siebie” w Palya del Ingles. Na Amadores mieliśmy poplażować dłużej dlatego wzięliśmy sobie parasol za 3E ale po 30minutach od wypożyczenia przyszły chmury… i parasol był psu w …. potrzebny J
Dzień siódmy:
Toczyliśmy długie spory jak spędzić ostatni dzień? Opcje były dwie: ”dopieczenie” się na plaży lub wycieczka w góry. Ja namawiałem na wyprawę natomiast trójka moich współtowarzyszy „chciała zrobić się na murzynka” i opowiadała się za plażowaniem. Ostatecznie udało nam się ustalić wersję rano plaża później wyjazd w góry i jak zdążymy to jeszcze wieczorna, ostatnia kąpiel.
Decyzja okazała się genialna. Odbyliśmy najlepszą wycieczkę podczas pobytu na wyspie. Wrażenia i widoki niezapomniane.
Ruszyliśmy z Playa del Ingles wąwozem Fataga w stronę San Bartolome de Tirajana celem był szczyt Pico de las Nieves 1949m. n.p.m .Dzięki temu, że na szczycie góry znajduje się wojskowa baza doprowadzona jest tam asfaltowa droga i można wjechać samochodem na sam szczyt. Pierwszy dłuższy przystanek zrobiliśmy sobie w Fatadze. Piękna wioska . Polecam restaurację , która znajduje się po lewej stronie, przy głównej drodze prowadzącej w głąb wąwozu.


Image


Fataga

Image

Bardzo fajny wystrój i taras z ładnym widokiem.

Spróbowaliśmy mi. Papas arugadas aby porównać sosy. Był trochę inny niż ten, który jedliśmy w Mogan. Po drodze na Pico de les Nives zrobiliśmy krótki przystanek przy Roque Nublo, czyli jednym z symboli wyspy.

Image

Im wyżej tym bardziej zielono.

Image

Widok na Roque Nublo, jeden z symboli wyspy. W oddali widac kawałek Teneryfy.

Po „zdobyciu” góry czyli wjechaniu na szczyt samochodem J wróciliśmy do hotelu inną drogą przez Cercados de Espinos. Podczas zjazdu z gór czułem się na serpentynach jakbym grał w Colina McRae’a a średnie zużycie paliwa wróciło do normy (ok. 6-7 litrów) bo pod górę średnie wychodziło ok. 36 litrów (sic) już patrzyłem na mapę gdzie jest najbliższa stacja benzynowa w razie czego.

Dzień ósmy:

Wakacje niestety dobiegły końca. Samolot do Barcelony startuje 16.30 ale o 12 kończy się nasza hotelowa doba. Spytaliśmy się grzecznie na recepcji czy nie udałoby się zostać trochę dłużej ale okazało się, że nasz bungalow jest zarezerwowany i trzeba go posprzątać po nas. Warto dodać, że obsługa ośrodka to jego bardzo mocny punkt. Wszyscy uśmiechnięci, przyjaźni i bardzo pomocni. Raz gdy przy braniu kluczyka do domku między słowami wspomnieliśmy o tym, że toster po włączeniu do prądu wywala nam korki w domku następnego dnia rano pod drzwiami mieliśmy już nowy ! J
Zabraliśmy bagaże i pojechaliśmy powłóczyć się do pobliskiego lotnisku centrum handlowego.
Ok. 15 przyjechaliśmy na lotnisko. Oddaliśmy samochód do wypożyczalni. Okazało się, że przy wymianie samochodu w Playa del Ingles tamtejszy pracownik, źle zaznaczył ilość paliwa w samochodzie. Spostrzegliśmy to dopiero w drodze na lotnisko gdy zastanawialiśmy się ile powinniśmy dotankować aby wszystko się zgadzało. Wystarczyła jednak nasza deklaracja, że paliwa była inna ilość niż zaznaczona w papierach i Pan oddał nam pełną kaucję.
Ciekawa sytuacja z kolejki obsługa wyrywkowo sprawdzała bagaże podręczne w koszykach głównie walizki. Jedna z pasażerek z początku kolejki przy pomocy Pani z obsługi wepchnęła walizkę do koszyka ale nie mogła za Chiny wyjąć i zablokowała koszyk i nikt już więcej nie wsadzał. Wchodziliśmy jako jedni z ostatnich a obsługa z pasażerką dalej walczyli z wyjęciem walizki :)
Wsiadamy do Boeinga Ryanaira (EI-ENR).

Image


Kapitanem dzisiejszego lotu jest Jose Manuel Garcia (nie wiem czy to już pełne imię i nazwisko ale tyle zdążyłem zanotować). Na pokładzie bardzo wesoła załoga. Co ciekawe z sześcioosobowej załogi piątka to panowie a płeć piękną reprezentowała tylko jedna stewka ale o niej więcej będzie za chwilkę. Wypchanie z miejsca 16.34 startujemy 16.47. Na tym locie siedzimy rząd (18) za wyjściem ewakuacyjnym , moje miejsce 18 B. Mam wrażenie, że w tym rzędzie jest nieco więcej miejsca niż w pozostałych, nie sąsiadujących z wyjściem awaryjnym.
Kilka zdjęć z odlotu z LPA

Image

Nasz Benek na tle hangarów hiszpańskich sił powietrznych.


Image

Osatnie spojrzenie na lotnisko

Image

Las Palmas

Podczas gdy trwa serwis, który przeprowadza wspomniana już stewka toczę z dziewczyną dyskusję pt. jakie te mundurki stewek Ryana są paskudne. Gdy podchodzi do nas pytam się po angielsku ile osób mamy na pokładzie. Na to stewka mówi po polsku, że nie wie. Przez chwilę zrobiło mi się głupio, bo przypomniałem sobie dyskusję o mundurkach i o tym jak tragicznie w nim wygląda. Jednak odchodząc Stewka dodała „że tez uważa, że są obrzydliwe ale cóż zrobić” J Okazało się, że to Polka. Później chwilkę z nią pogadałem. Urocze było to, że o cokolwiek jej nie zapytałem to mówiła mi, że nie wie i się uśmiechała J. Ile jest osób na pokładzie nie wiem O której mamy lądowanie w Barcelonie? Nie wiem J O to ostatnie jednak się dowiedziała i przyszła nam powiedzieć. Zapamiętałem ją jako bardzo sympatyczną osobę. W ogóle całe CC było mega wyluzowane i wesołe. To był naprawdę miły lot.
Na pokładzie był też inne polskie akcenty

Image

Płaci się to się ma


Image

W Magazynie pokładowym Ryana Wrocław i Poznań wędrują na wschód a Łódź oddala się od warszawy

Lądujemy na El Prat 20.41. Następny lot do Bergamo mamy dopiero rano (6.30) dlatego w planach był wypad do miasta na wieczorne zwiedzenie, powrót w nocy na lotnisko krótki sen i złapanie samolotu do Bergamo.
Autobusem z El Prat docieramy na Plac Hiszpański. Udajemy się na krótkie zakupy a następnie na pokaz fontann.

Image

Image

Image

Image

Palau Nacional

Po pokazie przeszliśmy na piechotkę do Rambli. Krótki spacer po Rambli na plac Kataloński.


Dodaj Komentarz

Komentarze (20)

komornik 27 grudnia 2012 12:57 Odpowiedz
Fajna relacja, zazdroszcze wyjazdu.Dodasz moze jeszcze ile lacznie wydaliscie na caly pobyt?Loty, hotel, auto, jedzenie, rozrywki.
ysolek 27 grudnia 2012 12:57 Odpowiedz
super opis :) Gratuluje wyprawy i ...dzięki Gaszpar My z Brunkiem i naszymi kobitami lecimy na GC 23.01 :) napewno część Twojej realacji posłuży nam jako wytyczne wypadu ( ta fabrykę rumu już upatrzyłem :D )pozdrawiam 8-)
gaszpar 27 grudnia 2012 12:59 Odpowiedz
Komornik napisał:Fajna relacja, zazdroszcze wyjazdu.Dodasz moze jeszcze ile lacznie wydaliscie na caly pobyt?Loty, hotel, auto, jedzenie, rozrywki.Na osobęPrzeloty 320złNocleg 70 ESamochód 100złto główne wydatki Razem za wszystko (jw + jedzenie, alkohol, Paliwo itp)Ok 1100zł za osobę
jacob94 27 grudnia 2012 13:06 Odpowiedz
Kawał dobrej roboty. Przeczytałem jednym tchem ;)
krzychobb 27 grudnia 2012 13:49 Odpowiedz
Super :)
bardrap 27 grudnia 2012 13:58 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja duży + za foty.GC chodzi za mną od zeszłego roku, tak coś czuję, że już niedługo (kwiecień/maj) zrealizuję podobną trasę :)
dos70 27 grudnia 2012 14:47 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. 20 stycznia będziemy podążać Twoimi śladami. Mam jedynie pytanie, czy informacja z promilami we krwi jest sprawdzona? w necie znalazłem coś takiego... Dozwolona zawartość alkoholu we krwi nie może przekroczyć 0,3 promila.
gaszpar 27 grudnia 2012 14:53 Odpowiedz
dos70 napisał:Bardzo fajna relacja. 20 stycznia będziemy podążać Twoimi śladami. Mam jedynie pytanie, czy informacja z promilami we krwi jest sprawdzona? w necie znalazłem coś takiego... Dozwolona zawartość alkoholu we krwi nie może przekroczyć 0,3 promila.Musisz poszukać danych. My dowiedzieliśmy się o 0,8 choć pojawiały się wersje 0,5 i chyba mieli coś zmieniać właśnie na 0,5 W każdym razie starałem się 0,5 też nie przekraczać.
dos70 27 grudnia 2012 15:19 Odpowiedz
Ile mogłeś wypić, żeby nie przekroczyć tej granicy? (rozumiem ze degustacja Cie ominela :)Mam jeszcze jedno pytanie. Zarezerwowalem auto w Cicar, na ich stronie internetowej jest napisane ze cena wypozyczenia obejmuje ubezpieczenie i mozna nawet zaplacic gotowka. Nie ma koniecznosci placenia karta. Ciekawi mnie jedynie sprawa kaucji. Jaka kaucje pobrali od Ciebie na miejscu i czy wogole jest mozliwosc, zeby tej kaucji nie pobierali. (z moich poszukiwan, to ta wypozyczalnia jest chyba najlepsza). I jeszcze jedno, jaka byla cena paliwa podczas Twojego pobytu?
brunek 27 grudnia 2012 15:29 Odpowiedz
Gaszpar super relacja. Dzięki za nią. Tak jak Łysolek wyżej wspomniał my 23.01 lądujemy na GC (wcześniej 22.01 jesteśmy w BCN).Na pewno Twoje uwagi pomogą nam się poruszać po wyspie, zwłaszcza, że będziemy mieszkać nie daleko Twojej miejscówki.dos70 może będzie okazja się spotkać na miejscu :)
dos70 27 grudnia 2012 15:55 Odpowiedz
Brunek Jesteśmy w kontakcie. patrz: PW
codriver 27 grudnia 2012 16:16 Odpowiedz
Dzięki za relację, na pewno się przyda. I mi po głowie chodzą Kanary, a nuż będzie to może GC? :)pozdrowienia!
gaszpar 27 grudnia 2012 18:36 Odpowiedz
dos70 napisał:Ile mogłeś wypić, żeby nie przekroczyć tej granicy? (rozumiem ze degustacja Cie ominela :)Mam jeszcze jedno pytanie. Zarezerwowalem auto w Cicar, na ich stronie internetowej jest napisane ze cena wypozyczenia obejmuje ubezpieczenie i mozna nawet zaplacic gotowka. Nie ma koniecznosci placenia karta. Ciekawi mnie jedynie sprawa kaucji. Jaka kaucje pobrali od Ciebie na miejscu i czy wogole jest mozliwosc, zeby tej kaucji nie pobierali. (z moich poszukiwan, to ta wypozyczalnia jest chyba najlepsza). I jeszcze jedno, jaka byla cena paliwa podczas Twojego pobytu?Degustacja mnie nie ominęła :) ale była symboliczna niekture tylko "liznąłem" a te lepsze zamoczyłem usta.Ubezpieczenie jest pełne nic już nie można opcjonalnie dokupić. Płaciłem gotówką na KK tylko spojrzał, nic nawet nie zapisywał. Kaucja była tylko za benzynę. Tyle benzyny ile było w baku u nas połowa baku to 20E. Oddaliśmy z połową baku i zwrot 20E kaucji.
rw30 26 stycznia 2013 02:53 Odpowiedz
marian30 napisał:"na dworcu Sants gdzie w skrytkach zostawiliśmy bagaże. Myślę, że to miejsce godne polecenia. Bardzo bezpieczne, żeby zostawić bagaż nie martwiąc się o jego losy. Każdy pakunek jest prześwietlany przez ochronę, cały czas na miejscu siedzi ochroniarz."kolego Gaszpar, czy mógłbyś coś więcej napisać o tej przechowalni?Czy jest monitorowana przez kamery?Czy ten ochroniarz patrzy się w monitory?po co te bagaże są prześwietlane?przeswietlane sa po to zebyś tam bomby nie zostawiłsants jest całe monitorowane niby..... tylko że jakby co to oni nic nie widzieli i nic nie słyszeli, jakoś w grudniu kumplowi zakosili tam walizke, próbował wypytywać u ochrony ale jak przyszło co do czego to oni nabrali wódy w usta[koleś jest asertywny i bardzo dobrze mówi po hiszpańsku więc na pewno łatwo się nie dał zbyć][no właśnie, pewnie to że próbował się dogadać po hiszpańsku go zgubiło, ech, katalonia :P ] tzn tak czy inaczej to ja uważam tego typu przechowalnię za miejsce bezpieczne - ale sama stacja Sants to już hmmm.... no po prostu trzeba uważać, jak wszędzie w tego typu miejscach w Hiszpanii
adriana777 27 stycznia 2013 14:01 Odpowiedz
Fajna relacja, przyda się bo też planuje wyjazd na Grand Canarię!________________kredyt przez internet bez zaświadczeń sprawdź ofertę
tomsik 19 lutego 2013 14:04 Odpowiedz
Świetna relacja i zdjęcia. W sam raz na ocieplenie patrząc na szarość i biel za oknem. Ja wizytowałem Teneryfę kiedyś ale w takim razie kolejnym celem będzie jednak teraz Gran Canaria. Z tym paliwem pełna zgoda, ceny niższe niż u nas, żyć nie umierać. Fajna ta stewka co to nic nie wiedziała. Ciekawe czy w sytuacji awaryjnej, na przykład wypada ci maska, tlen nie leci, pytasz czemu a ona - nie wiem :) Nie przykłada się do pracy przez te mundurki chyba.
calmynate 11 marca 2013 10:40 Odpowiedz
Gaszpar szukałeś połączeń przez Azuon? Szukam wlasnie jakis tanich lotów na Gran Canarie :)
gaszpar 9 kwietnia 2013 23:48 Odpowiedz
calmynate napisał:Gaszpar szukałeś połączeń przez Azuon? Szukam wlasnie jakis tanich lotów na Gran Canarie :)Nie, szukałem "ręcznie"Najlepiej/najtaniej wychodzi przez Barcelonę lub czasami przez jakieś brytyjskie lotniska
jik 10 kwietnia 2013 00:08 Odpowiedz
Gratki Gaszpar
jacakatowice 3 grudnia 2015 10:36 Odpowiedz
Odświeżę trochę relację @ Gaszpara.Wjeżdżając samochodem na najwyższy szczyt Gran Canarii, Pico de la Niwes, w środku stożka wulkanicznego widać zbitą z drewna chałupę pustelnika o imieniu Augustyn, który mieszka wewnątrz wulkanu. :D Jak byłem tam ostatnio kilka lat temu, to przez lornetkę było widać tego samotnika, kręcącego się po swoim "królestwie". :mrgreen: Ciekawi mnie czy jeszcze żyje i dalej tam mieszka.Może ktoś wrzuci info jak tam będzie ?